środa, 24 grudnia 2008

Świątecznie


Znalezione przypadkiem w Google Images, ale zauważyłem, że ostatnio zrobiło się nawet popularne.Trochę inne święta, ale rysunek chyba nawet lepszy. Niestety znów nie mam źródła.

wtorek, 16 grudnia 2008

...

Trzymają mnie w szachu, a meduzy w kamień zamieniają…

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Illusion

Jak niektórzy wiedzą, w sobotę byłem we Wrocławiu na koncercie. Koncercie niezwykłym, bo miała miejsce reaktywacja legendarnego zespołu Illusion. Twierdzą, że na jeden koncert, ale coś czuję, i nie tylko ja, że na jednym się nie skończy. Ale nie o tym.

Na koncert do Hali Stulecia wybraliśmy się w pięciu. Prawie 5 godzin pociągiem, kilka przystanków tramwajem i wchodzimy na koncert. Przejście przez ochronę, szatnia (3zł za sztukę!) i na płytę. Pierwsze wrażenie niesamowite. I wcale nie chodzi o grę Huntera, który właśnie zaczął zwijać manatki. Budynek, jak łatwo się domyślić, już ponad stuletni robi duże wrażenie. W Spodku w zasięgu swojej pamięci nie byłem, więc to największa hala jaką widziałem. Doskonałe nagłośnienie. Idealne miejsce na koncert, zwłaszcza taki koncert.

Po chwili na scenie znalazła się Coma. Jak wszyscy twierdzili zagrali bardzo dobrze. Instrumentalnie nawet na mnie zrobili wrażenie, a przy solówce basisty, wszystkim „cenka” opadła. Niestety wokalista zarzynał żyrafę jak zwykle, nieustannie przypominając mi czemu nie lubię tego zespołu. Przez cały koncert wyczekiwałem momentów, w których można posłuchać reszty ekipy, niezagłuszanej przez wokal.

Następny zespół – Acid Drinkers był dla mnie największą niewiadomą. Ich muzyki nie słucham, jest dla mnie za ciężka, na dłuższą metę mnie męczy. Całość muzyki słyszanej z płyty zlewa mi się w jeden hałas. Tymczasem na żywo to zupełnie inne doznanie. Zespół grał rewelacyjnie, „ciężar gatunkowy” muzyki nie przytłaczał, dzięki doskonałemu nagłośnieniu można było podziwiać popisy gitarzysty, który był chyba najmocniejszym punktem. Titus miał niezły kontakt z publicznością. Dodatkowo atmosferę budowała niedawna, niespodziewana śmierć gitarzysty. Wizerunek Olassa cały czas widniał na scenie, a zespół grał tylko jedną gitarą. Co jakiś czas Titus nawiązywał do osoby zmarłego, na jeden kawałek zeszli ze sceny, a na telebimach wyświetlono klip z udziałem Aleksandra Mendyka. „Acidzi” nie bawili się w planowane bisy. Zagrali to, co zamierzali i ustąpili miejsca gwiazdom wieczoru, zostawiając publiczność porządnie rozgrzaną.

Illusion, co nie dziwi, zostało przywitane owacyjnie. Z największym przebojem nie czekali do końca, i dobrze. „Nóż” błyskawicznie ruszył publiczność i większość zaczęła skakać. O samym kawałku chyba nie ma co pisać – brzmiał jak na płycie, a dookoła było kilka tysięcy skaczących ludzi. Nie przedłużając tego posta, Illusion zagrało rewelacyjnie, Lipa doskonale radził sobie z publicznością, ujmował możliwościami wokalnymi. Usłyszeć można było chyba wszystkie ważne piosenki, a zespół zaskakiwał dobrą formą po 9-letniej przerwie. Jedno, czego żałuję, to że, koniec końców, nie odrobiłem pracy domowej i nie przesłuchałem dokładnie dyskografii, ale wpływ na to miały niezawinione względy techniczne. Koncert, ktory i tak oceniam bardzo wysoko, na pewno znajduje się w 3, może 5 najlepszych, na jakich byłem, podobałby mi się jeszcze bardziej.

Po koncercie prosty scenariusz: walka o kurtki, w której miałem szczęście nie brać udziału, spacer przez Rynek na dworzec kolejowy i godzina koczowania, wraz z wieloma innymi uczestnikami koncertu, w oczekiwaniu na pociąg. Podróż minęła szybko – niemal całość przespaliśmy – i zostało tylko doczłapać do mieszkania.

Trudno o sobotnim koncercie powiedzieć złe słowo. Niby nie podoba mi się wokal Roguckiego, w szatni była totalna dezorganizacja, chociaż kasowali za nią słono, wracać trzeba było w chłodzie, ale wrażenie ogólne jest doskonałe i niezapomniane. To zdecydowanie dobrze wydane 60zł na bilet i dodatkowe koszty, pewnie dwukrotnie większe.

P.S. Google Trends o Acid Drinkers.

wtorek, 2 grudnia 2008

Prosektoria

Niedawno nie miałem tematów na blog, a teraz jest ich tyle, że nie mam czasu o wszystkich napisać. Poruszyć chciałem temat Bombaju, coraz głębszego kryzysu, nawiązać do zeszłorocznego postu o ropie, ale w tej chwili wybór padł na temat chyba najkrótszy – sytuacja w prosektoriach.

Od kilku dni „Gazeta”, a i inne media pewnie też, robią ogromną aferę z położenia ciał w kostnicach. Afera na miarę TVN-owskiej „Uwagi”. Od czego się zaczęło? Od jednego złośliwca, który, jak się domyślam, wpuszczony z dobrego serca a wbrew obowiązującemu prawu, aby mógł zobaczyć syna, który zginął w wypadku. Tak z niektórymi bywa, za uprzejmość odpłacają kopem w dupę. Ale nie to jest istotą sprawy.

Nagle pojawiły się dziesiątki głosów ludzi, którzy widzieli swoich zmarłych w stanie innym niż wymarzony. Na forach niemal wszyscy mówią jednym głosem – jesteśmy cywilizowanym krajem, powinniśmy dbać o zmarłych itp., itd. Niektórzy nawet piszą, że chcieliby poprawy sytuacji zmarłych kosztem ograniczenia wydatków na leczenie żywych. Gdzie tu sens, gdzie logika? Komuś może się to nie podobać, ktoś może być przywiązany do ciała, choć przecież ludzie religijni nie powinni, w końcu to dusza powinna się dla nich liczyć przede wszystkim. Nie wiem, czy pokazuje się tu powierzchowność wyznania, hipokryzja, czy po prostu tak wypada pisać. Im bardziej ktoś oburzony, tym bardziej dowartościowany?

Jeśli chodzi o mnie i moje zwłoki, co się z nimi stanie obchodzi mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg. Już zmarłych zapewne też. Jeśli mam umrzeć młodo, wytnijcie ze mnie co się może przydać, a resztą możecie nakarmić psy. Obiecuję, że się nie obrażę. Jest tyle ważniejszych spraw, niż upiększanie zmarłych, że każda litera w tym temacie, jest literą zmarnowaną.