piątek, 20 lutego 2009

Walkiria

Z nudów poczułem się w obowiązku coś napisać. Wybór padł na film „Walkiria”, który miałem okazję obejrzeć w środę. Nie będę zajmował się wrażeniami artystycznymi, rozwodził się nad kunsztem twórców, czy też jego brakiem. Właśnie skonfrontowałem go z dokumentem z Discovery i jestem pozytywnie zaskoczony rzetelnością historyczną Amerykanów. Film traktuję w kategorii dobrze sfabularyzowanego dokumentu i chyba tak najlepiej do niego podchodzić.

„Walkiria” opowiada o spisku, którego zwieńczeniem był zamach na Hitlera, dokonany 20 lipca 1944r. w Wilczym Szańcu. Zamach, jak wiadomo, nie udał się, ale doprowadził do tego nieprawdopodobny zbieg okoliczności. Badacze Discovery przeprowadzili dokładną analizę wybuchu. Z ich ustaleń wynika, że o tym, iż Hitler przeżył, a nawet nie odniósł poważniejszych obrażeń (zwichnięty nadgarstek, pęknięty bębenek) zadecydowały detale. Zamachowcy liczyli, że narada odbywać się będzie w bunkrze, który zwielokrotniłby siłę wybuchu, miała jednak miejsce w drewnianym domu dla gości, w dodatku przy otwartych oknach. To istotnie osłabiło siłę fali uderzeniowej. Płk. Stauffenberg pospieszany przez kogoś z zewnątrz, wołającego na naradę, zdążył uzbroić tylko jeden z dwóch kilogramowych ładunków. Drugi został przy jego adiutancie. Gdyby znalazł się w tej samej teczce, eksplodowałby nawet nieuzbrojony, nie dając szans nikomu z uczestników narady. Ale tak się nie stało. Kolejny przypadek, jeden z oficerów po rzekomym wyjściu Stauffenberga do telefonu, przewrócił nogą feralną teczkę i przestawił w nieco inne miejsce — za solidną nogę stołu. Ta znacznie stłumiła siłę wybuchu, podobnie jak kilku oficerów stojących między ładunkiem a Fuhrerem. Nie bez znaczenia pozostały nawet tak z pozoru niezwiązane fakty, jak przebieg linii frontu wschodniego, czy drewno, z którego zrobiono stół. Gdyby front biegł bardziej na wschód, oglądając mapę Hitler znalazłby się bliżej ładunku, a stojący bliżej oficerowie zamachu nie przeżyli. Stół natomiast, a przynajmniej niego nogi zostały zrobione z drewna dębowego. Doświadczalnie sprawdzono, że drewno sosnowe nie stanowiłoby tak dobrej osłony, a Adolf Hitler, nawet jeśli by przeżył, odniósłby znacznie poważniejsze rany. Po raz kolejny los zakpił sobie ze spiskowców, a Wodza umocnił w przekonaniu, że sprzyja mu Opatrzność, tak jak przy kilkunastu wcześniejszych zamachach na jego życie.

Po raz kolejny podkreślę szczegółowość filmu „Walkiria”. Niemal wszystkie sceny rekonstrukcji w filmie Discovery pokrywają się z fabułą filmu. Jedyną nieścisłością okazuje się zaskoczenie filmowego Stauffenberga miejscem narady. Tymczasem pułkownik od 5 dni przebywał w Szańcu i musiał wiedzieć, że w bunkrze jest po prostu za gorąco, aby odbyła się tam narada. Ponadto akurat wylano na niego kolejną warstwę betonu. Trudno mi ocenić rzetelność fabuły dotyczącej planowania spisku, gdyż tego tematu nie porusza zbyt szeroko dokument, ale nawet archiwalne zdjęcia do złudzenia przypominają sceny pokazane w filmie, a część aktorów drugoplanowych jest bardzo podobna do granych przez nich postaci.

Podsumowując, producenci wykonali kawał dobrej, historycznej roboty, który wzbudzi zainteresowanie historią II wojny światowej, a sama Gierłoż na pewno zyska na filmie. Ciągnąć tam będą rzesze (zabawna gra słów :)) turystów, aby na własne oczy zobaczyć bunkier i miejsce zamachu na Adolfa Hitlera.

sobota, 14 lutego 2009

Efekty Mpemby

Pewien artykuł z przekroju przypomniał mi ciekawy paradoks — efekt Mpemby. Zjawisko to polega na tym, że woda, czy ogólnie ciecz, o wyższej temperaturze zamarza szybciej niż ta o niższe, o ile pozostają w takich samych warunkach. DO dziś paradoks nie jest całkowicie wyjaśniony, a przeczy podstawowym zasadom termodynamiki. Ktoś ma jakieś rewolucyjne pomysły na wyjaśnienie? Czekam na propozycje.

czwartek, 12 lutego 2009

Gadu jak zwykle...

…daje ciała. Ostatnie wyczyny i coraz większe ilości spamu zmusiły mnie do napisania tego postu. Moje słowa niestety trafią w próżnię, ale się przynajmniej wyżyję na naszym monopoliście.

Co mam Gadu–Gadu do zarzucenia? W skrócie, że nie jest jabberem. W szczególe — przede wszystkim brak kontroli antyspamowej. Swego czasu coś takiego było, nawet udawało, że działa. Nie dało się wysłać linka do osoby, która nie miała nas w kontaktach, było teź, co prawda źle skonstruowane, zabezpieczenie przed zbyt dużą liczbą wysyłanych wiadomości. Czasy te niestety minęły, nawet nie wiem kiedy. Mniej więcej od roku co kilka dni dostają wiadomość od nieznajomego z zaproszeniem do testu na inteligencję, którego wypełnienie i zapłacenie im kilku, czy kilkunastu złotych, świadczyłoby o jej braku. Zdarzają się zaproszenia do nowo powstałych serwisów, ostatnie dni to wiadomości walentynkowe — ktoś rzekomo wysłał mi walentynkę. Chwyt socjotechnicznie bardzo dobry, w końcu takie przesyłki często są anonimowe, a w tym okresie każdy bardziej niż kiedykolwiek chce znaleźć miłość, jeśli jeszcze jej nie zaznaje. CTR jest z pewnością bardzo wysoki. Co kryje się pod otrzymywanym linkiem? Nie wiem, trochę bałem się sprawdzać, poza tym nie chciałem dawać satysfakcji spamerom.

Do ton irytującego spamu, dochodzą &dbquo;pady” serwerów. Zdarzają się niezbyt często, ale zazwyczaj seryjnie. Niedawno miała miejsce kolejna taka seria i przez kilka godzin GG używać się nie dało.

Kolejną kwestią są reklamy, nie tylko irytujące, ale wręcz agresywne. Jak można się godzić na konieczność zamknięcia okienka reklamowego chyba przy każdym logowaniu? Otóż tylko z lenistwa albo niewiedzy.

W jednym przypadku muszę pochwalić twórców naszego rodzimego komunikatora — w najnowszym kliencie wystarczy podać link do YouTube i automatycznie zagnieżdża się player. W pozostałych kwestiach pozostaje mi i może niektórym z Was zżymać się na molocha.

Na koniec, części na poprawę humoru, innym w ramach oświecenia polecam świetny tekst o specyficznym systemie pocztowym. Miłej lektury!

P.S. Właśnie znów dostałem walentynkę…