wtorek, 31 maja 2011

Modlitwa Polaka

Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę!
Kto ja jestem?
Polak mały! Mały, zawistny i podły!
Jaki znak mój? Krwawe gały!
Oto wznoszę swoje modły do Boga, Maryi i Syna!
Zniszczcie tego skurwysyna!
Mego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada!
Żeby mu okradli garaż,
żeby go zdradzała stara,
żeby mu spalili sklep,
żeby dostał cegłą w łeb,
żeby mu się córka z czarnym
i w ogóle, żeby miał marnie!
Żeby miał AIDS-a i raka,
oto modlitwa Polaka!


Niedawno zafascynowałem się „Dniem Świra”. Kiedyś co prawda oglądałem ten film, ale ani dobrze do mnie nie trafił, ani go dobrze nie zapamiętałem. Powtórka okazała się strzałem w dziesiątkę. Za każdym razem, kiedy go oglądam, podoba mi się bardziej. Coraz bardziej doceniam głębokie przesłanie tej rzekomej komedii.

W Adasiu każdy znajdzie kawałek siebie. Jednego męczą „kwoki” w pociągu, inny ma pewnie matkę, która mówi tylko o zupie pomidorowej. Ktoś mierzy kawę co do ziarenka, albo miesza siedem razy. A może nieco poważniej, jest niezadowolony z pracy, wydaje mu się, że zmarnował życie, ucieka przed miłością, kiedy ta wyciąga do niego rękę? Może chce do czegoś dojść, ale na przeszkodzie stają mu absolutne drobnostki, którymi nie należy się przejmować? Wymieniać można długo, w każdej minucie można dopatrzeć się ciekawego symbolu, albo kawałka swojego życia. Cudne!