czwartek, 28 kwietnia 2011

Świeżości

Niestety dawno tutaj nie pisałem, ale powodów jest kilka. Najważniejszym jest rozpoczęty pamiętnik, w którym zapisuję to, co pisywałem tutaj i trochę więcej. Dlaczego zmieniłem platformę? Po pierwsze tam nie muszę dbać o stylistykę czy gramatykę, nie zastanawiam się nad kolejnymi zdaniami, kompozycją itd. Piszę długopisem na papierze, więc usuwać się nic nie da. Dzięki temu skupiam się na treści, a nie na formie. Poza tym zapisuję rzeczy, których nie chcę zapomnieć, a które niekoniecznie mogą być interesujące dla kogokolwiek innego. Dobry żart, ciekawy pomysł, abstrakcyjną koncepcję albo opis meczu.

Chcąc zaktualizować swoją publiczny wizerunek, muszę wspomnieć o kilku rzeczach. Po pierwsze - sezon w Redboksie. Niestety sezon fatalny - 6 porażek, 1 zwycięstwo, do tego dziś walkower. Mamy minimalne szanse na utrzymanie. Rozłożyła nas kontuzja Czemka, ogólny spadek formy, indywidualne błędy, brak zawziętości i zapału. Nawet „ostatnia nadzieja UBS-u” jest w znacznie słabszej formie niż w poprzednich rozgrywkach. Mimo kilku niezłych wzmocnień, drużyna gra coraz gorzej i gorzej. Aż żal patrzeć. Morale nie tyle spadło, co już zapomnieliśmy jak wyglądało. Więcej żenady na stronie rozgrywek.

Drugi fakt, którym warto się podzielić, to udział w kursie szybkiego czytania. Mam za sobą 4 z 8 zajęć — na razie nie ma cudów, ale pewne efekty widać. Myślę, że będę się rozwijał jeszcze po zakończeniu kursu. Na razie największy problem stanowi zrozumienie tekstu, ale podobno ma to przyjść z czasem — jeszcze wierzę. Przy okazji kursu, nauczyłem się żonglować. Jeszcze nie idzie mi to świetnie, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Kiedyś już o tym myślałem, ale brakowało mi porządnej do tego motywacji. Żonglowanie ma poszerzać pole widzenia, co jest przydatne podczas szybkiego czytania. Na razie doskonalę zwykłe żonglowanie trzema piłkami, z czasem przyjdzie czas na udziwnienia, albo więcej kulek.

W obliczu mojego intensywniejszego czytelnictwa ostatnimi czasy, umiejętność szybkiego czytania powinna okazać się przydatna. Przy tej okazji mogę przynajmniej wymienić, co ostatnio padło moim łupem — „Żar - oddech Afryki” Dariusza Rosiaka, niezbyt udana „Żmija” Sapkowskiego, „Wyprawa Kon-Tiki” Thora Heyerdahla, a wcześniej „Short story of nearly everything” i „Dotknięcie pustki”, o których chyba jeszcze tu nie wspominałem. Do tego pierwsza część „Fausta”, a dziś rozpocząłem walkę z częścią drugą. Jeśli chodzi o opinie, to po prostu ich za dużo — zapraszam do rozmowy twarzą w twarz.

Niedawno udało mi się po raz pierwszy wybrać na wspinanie plenerowe. Chociaż od lat (z przerwami) wspinam się na sztucznej ścianie, to nigdy nie miałem okazji spróbować prawdziwych skał. Były to co prawda baldy — niskie, ale dość trudne trasy, ale i tak było nieźle. Poznałem jak bolą zdzierane piaskowcem dłonie, jak niesamowite drogi potrafią robić lepsi ode mnie, a do tego spędziłem sobotę na świeżym powietrzu.

Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, to jesteśmy w trakcie cyklu czterech meczów Realu i Barcelony. Pierwszy, ligowy zakończył się remisem po karnych dla obu stron i sądzę, że nie do końca zasłużonej czerwonej dla Albiola. Drugi, finał Copa del Rey to zwycięstwo Realu po dogrywce i golu Cristiano Ronaldo z główki. Dziś, po znacznie bardziej kontrowersyjnej decyzji arbitra, wyrzucony został Pepe — najlepszy zawodnik na przestrzeni ostatnich 270 minut Gran Derbi. W dziesiątkę Real stracił dwa gole i w obliczu absencji Pepe i Ramosa w rewanżu, właściwie pożegnał się z nadziejami na finał Ligi Mistrzów. Królewscy nie wykorzystali dobrej okazji tym bardziej, że zabrakło kontuzjowanych Iniesty, Abidala, Maxwella i Adriano. Nie zabrakło natomiast występów znanej pary komików Sergio i Pedro.

Po kilku latach wybierania się, w poniedziałek wreszcie udało mi się dotrzeć na stadion Włókniarza. Dotychczas ilekroć chciałem wybrać się na mecz, to nie pasowała mi godzina, bo musiałem wracać już do Krakowa. Tym razem było inaczej i byłem świadkiem pierwszego zwycięstwa Biało–Zielonych w tym sezonie. Szkoda tylko, że pokonanym była słaba Unia Tarnów, z Ułamkiem w składzie, który wywrócił się na w pierwszym swoim wyścigu i później jeździł znacznie poniżej swoich możliwości. Tak czy siak, po raz kolejny przyniosłem naszym żużlowcom szczęście. Byłem w życiu na trzech meczach ligowych i wszystkie wygraliśmy, w tym pamiętny decydujący pojedynek z Apatorem w 2003 (?) roku. Do tego dołożyłem IMP, w których wygrał jeżdżący wtedy w Częstochowie Walasek, a trzeci był Holta. Włókniarzy przedzielił wtedy tylko Jarosław Hampel.

Po krótce tyle nowego.