czwartek, 4 lutego 2010

Dziennikarze?

Dziś w serwisie Gazeta.pl przeczytałem informację o jakże chwytnym tytule - „Klęska Hollywood. Można ściągać filmy z sieci.” Artykuł co najmniej zaskakujący. Autor twierdził, że jedna z amerykańskich organizacji walczących z piractwem, przegrała w Australii proces z portalem iiNet udostępniającym m.in. filmy. Trudno było mi w to uwierzyć, choć po drugiej stronie świata czasami dzieją się dziwne rzeczy, ot, mieszkają kangury, a jednym z najpopularniejszych (najpopularniejszym?) sportów jest krykiet, jednak taki wyrok wyrzucałby Australię poza zachodni system prawny.

Postanowiłem skonfrontować tę informację z innymi źródłami. Pierwszy z brzegu, serwis TVN, podawał już znacznie bardziej realistyczną wersję. Okazało się, że iiNet nie jest żadnym portalem czy serwisem, a dostawcą Internetu. W dodatku nie udostępniał żadnych treści, a jedynie odmawiał reakcji na zgłoszenia naruszenia praw przez swoich klientów, wysyłane przez AFACT. Jak Gazeta.pl może wypisywać takie bzdury? Niestety nie skopiowałem tego artykułu, nie zindeksował go też Google, a ktoś zorientował się, że się wygłupili i tekst został zdjęty.

Swoją drogą sama sprawa jest dość ciekawa, jej szczegóły można poznać tutaj. Australijski sąd opowiedział się za wolnością Internetu. Tymczasem polski rząd cały czas kombinuje, jak nam ją ograniczyć.

1 komentarz:

BJ pisze...

Minister kultury na ostatnim sympozjum na którym byłem powiedział, że w sprawie praw autorskich przyglądają się rozwiązaniu z Francji. O ile dobrze zrozumiałem restrykcyjnie broni się praw autorskich tylko nowości czyli utworów powstałych w przeciągu ostatnich 3 lat - później już wymiana w sieci jest swobodna (ale chyba dalej nie można pobierać kasy za cudze dzieła).

Brzmi interesujaco :)