wtorek, 2 grudnia 2008

Prosektoria

Niedawno nie miałem tematów na blog, a teraz jest ich tyle, że nie mam czasu o wszystkich napisać. Poruszyć chciałem temat Bombaju, coraz głębszego kryzysu, nawiązać do zeszłorocznego postu o ropie, ale w tej chwili wybór padł na temat chyba najkrótszy – sytuacja w prosektoriach.

Od kilku dni „Gazeta”, a i inne media pewnie też, robią ogromną aferę z położenia ciał w kostnicach. Afera na miarę TVN-owskiej „Uwagi”. Od czego się zaczęło? Od jednego złośliwca, który, jak się domyślam, wpuszczony z dobrego serca a wbrew obowiązującemu prawu, aby mógł zobaczyć syna, który zginął w wypadku. Tak z niektórymi bywa, za uprzejmość odpłacają kopem w dupę. Ale nie to jest istotą sprawy.

Nagle pojawiły się dziesiątki głosów ludzi, którzy widzieli swoich zmarłych w stanie innym niż wymarzony. Na forach niemal wszyscy mówią jednym głosem – jesteśmy cywilizowanym krajem, powinniśmy dbać o zmarłych itp., itd. Niektórzy nawet piszą, że chcieliby poprawy sytuacji zmarłych kosztem ograniczenia wydatków na leczenie żywych. Gdzie tu sens, gdzie logika? Komuś może się to nie podobać, ktoś może być przywiązany do ciała, choć przecież ludzie religijni nie powinni, w końcu to dusza powinna się dla nich liczyć przede wszystkim. Nie wiem, czy pokazuje się tu powierzchowność wyznania, hipokryzja, czy po prostu tak wypada pisać. Im bardziej ktoś oburzony, tym bardziej dowartościowany?

Jeśli chodzi o mnie i moje zwłoki, co się z nimi stanie obchodzi mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg. Już zmarłych zapewne też. Jeśli mam umrzeć młodo, wytnijcie ze mnie co się może przydać, a resztą możecie nakarmić psy. Obiecuję, że się nie obrażę. Jest tyle ważniejszych spraw, niż upiększanie zmarłych, że każda litera w tym temacie, jest literą zmarnowaną.

Brak komentarzy: