sobota, 3 października 2009

"Cześć Romeczku! Co tam u Ciebie?"

Na pierwszych stronach portali, a pewnie i gazet, aż huczy ostatnio o Romanie Polańskim. Dlaczego aresztowanie reżysera budzi tak odmienne reakcje?

Faktem jest, że reżyser uprawiał seks z, bądź co bądź, dziewczynką. Czyn potępiany w całym cywilizowanym świecie. Dzięki Gazecie, która cytowała przesłuchanie, wszyscy znają nawet mało smaczne szczegóły kopulacji. Reakcja amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, była zupełnie słuszna. Polański wykorzystał 13-latkę, sam mając wtedy ponad 40 wiosen na karku, choć nawet gdyby miał 20 lat, nie zmieniałoby to klasyfikacji czynu, zarówno prawnej jak i moralnej. W trakcie procesu, słusznie obawiając się wysokiej kary, czmychnął do Europy.

Skąd zatem liczne grono obrońców reżysera? Myślę, że najbardziej wpływa na to czas, który zdążył upłynąć. Opinia publiczna zdążyła się przyzwyczaić, sprawa przyschła, a Polański w najlepsze kontynuował swoją artystyczną karierę. Ale to nie jedyny powód. Przecież już 30 lat temu nie spotkał się z ostracyzmem. Ludziom, przynajmniej w naszym kraju, trudno było zaakceptować fakt, że wielki rodak może być pedofilem. Znany psycholog, dyrektor chóru, owszem, ale nie światowej klasy reżyser polskiego pochodzenia. Do tego trzynastolatka to już powoli rozkwitająca kobieta, w niektórych kulturach traktowana już na równi z dorosłymi. Co więcej, dziewczynce seks nie był już obcy, ponoć twierdziła nawet, że nie miała 10 lat, kiedy przeżyła swój pierwszy raz! Idąc dalej, Polański twierdzi, że do zbliżenia doszło za jej przyzwoleniem, jednak właśnie dlatego dziewczynki do pewnego wieku, zależnie od kraju, czy stanu, bezwzględnie chroni prawo, bo nie zawsze potrafią sprzeciwić się dorosłemu. Ostatnią okolicznością łagodzącą jest to, że Roman Polański jest (był?) pedofilem jednorazowym.

Wszystko to złożyło się na niepamięć przestępstwa w oczach opinii publicznej, a w szczególności środowisk artystycznych. Sprawa, choć chyba każdy był jej świadomy, po umknięciu reżysera przed wymiarem sprawiedliwości, została uznana za niebyłą. Od tego czasu Polański nakręcił wiele filmów, co najmniej kilka uznawanych za bardzo dobre. Gdyby w '77 roku trafił do więzienia zapewne nie powstałby, moim zdaniem bardzo dobry, „Pianista”. Byłaby to zatem istotna strata dla kinematografii, choć i tak jego najbardziej cenione filmy powstały przed aferą.

Nie uważam, że Polański zasłużył na karę taką jak „zwykli” pedofile, ale sprawiedliwość powinna zostać wymierzona. Bez znaczenia jest tu cywilna ugoda z Samanthą Gailey, czy jej publiczne wybaczenie. Podobnie jak trudno odwrócić się od przestępcy, będącego naszym bliskim, tak niemożliwe dla opinii publicznej okazało się odwrócenie od Polańskiego, ale przestępca pozostaje przestępcą, nawet jeśli jest nam bliski i zawsze stara się go usprawiedliwić.

Brak komentarzy: