środa, 26 maja 2010

Wyjątkowy

No i mamy nowego trenera. Trochę mi szkoda Pellegriniego, sezon zakończyliśmy bez tytułu, ale wierzyłem w jego możliwości. Nie podoba mi się to, w jaki sposób załatwiono zmianę trenerów. Znacznie bardziej elegancko byłoby wstępnie dogadać się z Mourinho, rozstać się z Manuelem i ogłosić zatrudnienie nowego trenera. Tymczasem mam wrażenie, że we wszystkim zapomniano o Chilijczyku.

Zmiana trenera na pewno będzie budzić wiele emocji. Z jednej strony Real po raz kolejny zwalnia trenera po jednym sezonie. Niedługo nie będzie dało się zliczyć na dwóch rękach trenerów pracujących w Madrycie od odejścia Del Bosque w 2003 roku. Wiele osób twierdzi, że to najważniejsza przyczyna kryzysu Realu, a Pellegrini miał przynieść stabilność. Drużyna nie grała źle, choć nieco poniżej oczekiwań. 96 punktów wygląda nieźle, ale w wielu meczach z teoretycznie słabszymi przeciwnikami Real się męczył, grał bez pomysłu, a kwintesencją niemocy były tu wszystkie spotkania pucharowe.

Z drugiej strony, Perez zdecydował się zatrudnić trenera wybitnego, nietuzinkowego, o silnym charakterze. Najwyraźniej stwierdził, że nie może przepuścić takiej okazji, choć sądzę, że The Special One zaczekałby jeszcze jeden sezon w Interze. Liczę na to, że bez wielkich wydatków tak poukłada wszystkie klocki, że Real będzie grał ładnie i skutecznie. Możliwości kadrowe na pewno są, potrzeba zmiany w mentalności i rządów silnej ręki.

Kolejny aspekt to sprawa finansów. Jeśli informacje podawane w mediach nie są wyssane z palca, Real będzie musiał zapłacić 16 mln euro odszkodowania Interowi, 10 mln za sezon trenerowi i jeszcze 4 mln Pellegriniemu. To dużo. Za rok kontrakty obu trenerów by się skończyły i 26 mln zostałoby w kieszeni.

Ostatnia sprawa, to osobowość Mourinho. Jak zostanie przyjęty w Realu? Czy obroni się wynikami? Czy przypodoba się kibicom? Przez kilka lat miałem go za chama, bufona i megalomana, choć doceniałem jego osiągnięcia sportowe. Nie zdobył co prawda z Chelsea Ligi Mistrzów, ale drużyna zawsze się w niej liczyła. Z przejścia do Interu się cieszyłem, choć umiarkowanie. Przychodził dobry trener, ale nie lubiłem go jako człowieka. W pierwszym sezonie Inter nie ugrał w pucharach europejskich praktycznie nic, odpadł z Barceloną w bardzo brzydkim stylu. W tym roku też nie zachwycał, na jesieni wymęczył awans z grupy, a Chelsea miała go rozjechać. Koniec znamy. Ligę wygrał dwukrotnie, choć w tym sezonie Roma była blisko zdetronizowania Mediolańczyków. W międzyczasie zacząłem doceniać rolę jaką odgrywa w drużynie, jego wpływ na zawodników. Jedynie Balotellego nie udało mu się okiełznać, ale to przypadek zupełnie skrajny i chyba nieuleczalny. We Włoszech nie zmienił się zbyt wiele. Atakował kogo uznał za stosowne, a za krytykę sędziów kilkukrotnie spotykały go kary. Jednego nie można mu przez całą karierę odmówić - ma silny charakter. Liczę, że właśnie dzięki swojej megalomanii, zdecydowaniu, przekonaniu o nieomylności w Madrycie zbuduje świetną drużynę. Z każdego zawodnika wykrzesa to co najlepsze, Kaka i Benzema się odnajdą, Higuain strzeli co najmniej tyle samo goli, ale będzie też podawał, podobnie Christiano Ronaldo. Sądzę, że sezon nie skończy się bez trofeów, chyba że znów Barcelona zgarnie wszystko. Katalończycy już ściągnęli Villę, a przymilają się jeszcze do Fabregasa. Pocieszeniem może być postępujący wiek najważniejszych zawodników.

Jaki będzie wynik przenosin Mourinho przekonamy się już za kilka miesięcy. Przy przejściu Pellegriniego nie wiedziałem co o nim myśleć. Względny sukces z Villarealem przemawiał na jego korzyść, ale Chilijczyk na pewno nie należał - i chyba nie dołączył do czołówki europejskich trenerów. Mourinho ma zdecydowanie lepsze CV, ale czy starczy mu geniuszu dla Los Merengues?

Ciekawostka: od sezonu 2004/05 Real zagrał 18 dwumeczy, z których wygrał 5! Wśród pokonanych były takie drużyny jak Alicante (2007) i Ecija (2006). Ostatni trudny dwumecz Real wygrał z Valencią w Superpucharze Hiszpanii w 2008 roku. W sezonie 2005/06 udało się pokonać Atletic Bilbao i Betis.

Brak komentarzy: