środa, 21 lipca 2010

Przeciętne dalsze trwanie życia

Demografia czasem się jednak przydaje. Przy okazji artykułów, wypowiedzi czy wykopów o systemie emerytalnym wielokrotnie spotykam się z irytującym błędem, wynikającym z niewiedzy największych krzykaczy. Otóż na podstawie przeciętnej długości życia w Polsce, twierdzą, że na emeryturze mężczyzna żyje przeciętnie nieco ponad 6 lat, podczas gdy odkładamy na nią przez 40 lat pracy. Ma to stanowić o absurdalności i „złodziejskości” systemu emerytalnego. Oczywiście wniosek jest bliski prawdy, ale wysnuty z bardzo błędnych założeń. Tego typu rozumowaniem posłużyła się nawet kiedyś Superstacja (pomijając mocno naciągnięte inne wartości i fakt, że popularny ZUS to również składka zdrowotna):

Dla uzupełnienia dodam, że analogicznie kobieta żyje na emeryturze przeciętnie 20 lat (dane za 2008 rok).

Gdzie zatem tkwi problem? W przeciętnym dalszym trwaniu życia. Co ta wartość ma wspólnego z przeciętną długością lub trwaniem życia? Początek. Mianowicie w wieku „0”, czyli zaraz po urodzeniu chłopcu zostało do przeżycia przeciętnie 71 lat, 3 miesiące i 5 dni, a dziewczynce blisko 80. Z pobudek szowinistycznych i skrócenia wywodu dalej będę odwoływał się tylko do mężczyzn. Zgodnie ze statystykami GUS, jednorodna grupa 100 tys. chłopców miała do przeżycia łącznie 7126284 lat. Ponieważ liczenie puli lat może być nieintuicyjne, możemy potraktować je jak walutę. Co 12 miesięcy każdy osobnik standaryzowanej populacji 100 tys. Polaków musi wydać na życie 1 rok ze wspólnej puli. Niestety nie każdy ma takie same szanse. Pierwszych urodzin nie dożyje 618 chłopców, wielu z nich umrze wkrótce po porodzie. Ta grupa łącznie zdąży wydać zaledwie 89 lat. Już tutaj widać zatem, że więcej waluty zostanie dla reszty. W kolejnych latach liczba zmarłych znacznie maleje. Pierwszy tysiąc osób opuści grupę po ponad 16 latach. Dla 98893 mężczyzn, którzy doczekają pełnoletniości zostanie 5340604 lat, co pozwoli im przeżyć przeciętnie jeszcze prawie 54 lata. Nie ma cudów, uniknięcie śmierci przez pierwsze 18 lat daje im niecałe 9 miesięcy życia więcej, niż na początku. Jednak im dłużej uda się wytrzymać, tym większa będzie nagroda. Każdy, kto dożyje pięćdziesiątki powinien liczyć na jeszcze ponad 25 lat życia, więc zysk wynosi blisko 4 lata. Ci, którzy dożyją 65 lat dowiozą tam 1035855 lata, a będzie ich 70318 osób. Skarb topnieje, a chętnych jeszcze całkiem dużo. Jeśli podzielić go po równo, każdemu przypadnie 14 lat i 9 miesięcy, zatem emeryt ma całkiem duże szanse dożyć 80-ki. I to jest właśnie wiek, którym powinniśmy się posługiwać przy wszystkich dyskusjach o emeryturach. 90-latek, nie biorąc pod uwagę swojego stanu zdrowia czy stylu życia, powinien liczyć jeszcze na blisko 4 lata. Poniższy wykres pokazuje zmiany liczebności grupy na przestrzeni lat, pulę lat do podziału i wzrost przeciętnej długości życia wraz ze starzeniem się.

Jeśli do blisko 15 lat, które ma przed sobą 65-latek, dodać wcześniejsze emerytury, czy to wynikające ze stażu pracy czy wykonywanego zawodu okaże się, że emeryt dostaje świadczenia przez grubo ponad 15 lat. Przypominam, że cały czas mówię tylko o mężczyznach! Kobieta odchodząca na emeryturę w wieku 60 lat będzie ją pobierać przeciętnie przez ponad 23 lata, bez wliczania tych, które kończą aktywność zawodową wcześniej.

Oczywiście powyższe informacje nie są usprawiedliwieniem dla niewydajnego, archaicznego systemu emerytalnego. Służą tylko naświetleniu bardzo częstego błędu, popełnianego przez internautów. Przy okazji widać też, że mężczyźni pracują o 5 lat dłużej, a obijają się o 8 lat krócej. Więcej szczegółów i źródło moich danych na stronach GUS.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tak, te rozważania wydają się słuszne, ale nie zmienia to ogólnego faktu, "średniej długości życia". Gdyż ogólna średnia zawiera to co pisałeś. To, że ktoś umrze wcześniej, a ktoś później nie zmienia tego, że średnio na głowę trzeba wydać (średni wiek - wiek przejścia na emeryturę) * kwota.

W przypadku liczenia emerytur nie ma to najmniejszego znaczenia, o ile nie będzie zwrotów z kapitału już zgromadzonego.