niedziela, 27 maja 2007

Noc Muzeów

Wpis bardzo spóźniony, ale przez kilka dni, a to nie miałem ochoty, a to z kolei czasu. Warta odnotowania była natomiast Noc Muzeów, wydarzenie cieszące się dużą popularnością i sądzę, że rewelacyjnie wpływające na popularność wyższej sztuki wśród młodych ludzi. Akcja ma zasięg ogólnopolski i opiera się na możliwości bezpłatnego (symboliczna złotówka) zwiedzenia wielu zbiorów muzealnych, czy uczestniczenia w specjalnie zorganizowanych imprezach. Doszedłem jednak do wniosku, że większy wpływ ma fakt, że jest to dobry powód, silny impuls do "odchamienia się", a nie rzeczywista wielka oszczędność. Bilety do większości muzeów kosztują poniżej 10zł, co dziś nie jest ogromnym wydatkiem. Jednak co by nie mówić, Noc pełni swoją funkcję rewelacyjnie, a kolejki w najbardziej popularnych miejscach były ogromne. Dla osób takich jak ja, jest to okazja, aby dowiedzieć się, że w Krakowie jest naprawdę ogromna ilość miejsc wartych odwiedzenia, o których nie miałem nawet pojęcia.

Nie jestem jednak do końca zadowolony z tego co udało się nam zobaczyć, a właściwie czego zobaczyć nam się nie udało. Niestety u niektórych zwyciężyły żołądki (z resztą z braku innych możliwości też uległem pokusie) i straciliśmy dużo czasu. Ominęły nas przez to atrakcje przygotowane w Ogrodzie botanicznym, do którego mieliśmy się udać po wyjściu z Muzeum Czartoryskich, o którym za chwilę. Po posiłku wielce niezdecydowani wybraliśmy się do Muzeum Archeologicznego, jednak trafiliśmy na ogromną kolejkę i zrezygnowaliśmy na rzecz Bunkra Sztuki. Dalsza część wieczoru składała się z poszukiwania ciekawej knajpy i narzekania na bolące nogi części naszej grupy.

Przechodząc do artystycznej części relacji, muszę stwierdzić, że Muzeum Czartoryskich, najzwyczajniej mnie oczarowało. Do tego dnia nie byłem świadom, że tak ogromne muzeum, zarówno pod względem powierzchni jak i wielkości zbiorów, mieści się wśród kamienic otaczających Rynek. Eksponaty są tam niezwykle imponujące. Można zobaczyć zarówno wiele dzieł sztuki, jak i dawną broń, stare dokumenty, a nawet starożytne narzędzia czy egipskie mumie. W pamięć szczególnie zapadło mi uzbrojenie. W tym względzie cały czas jesteśmy małymi chłopcami. Są tam zarówno ogromne dwuręczne miecze, długie muszkiety, jak i niemal kieszonkowe moździerze. Przyjrzeć się można pełnym płytowym zbrojom, perskiemu dywanowi tkanemu złotą nicią, luksusowym siodłom czy uprzężom, a także eksponatom o znaczeniu dla Polski historycznym - dokumentom Sejmu Wielkiego, lasce marszałka Małachowskiego. Są też przykłady sztuki użytkowej, jak luksusowe zestawy porcelany, zdobiony piec, karafki, wazy, wazony i wiele innych cennych bibelotów. Część poświęcona historii starożytnej, gdzie mieszczą się eksponaty niegdyś zakupione przez rodzinę Czartoryskich, również zapiera dech w piersiach. Jest tam kilka sarkofagów, zmumifikowane zwierzęta, liczna biżuteria, narzędzia, gliniane zapiski, rzeźby i przedmioty codziennego użytku. Rzeczy, o których nie myślimy nawet na co dzień, a które powstawszy 2000 lat temu, zebrane w jednym miejscu, zapierają dech w piersiach. Nie można też oczywiście pominąć zbiorów sztuki malarskiej. Najpopularniejszym obrazem znajdującym się w Muzeum, jest "Dama z gronostajem" Leonarda DaVinci - obraz słynny, pokazujący charakterystyczną rękę geniusza, jednak niezbyt zaskakujący, czy budzący wielkie emocje. Inaczej niż "Krajobraz z Samarytaninem" Rembrandta - dzieło o tak urzekającej mocy, stworzone z takim kunsztem, jakiego jeszcze nie miałem okazji widzieć. Można zachwycać się bogactwem detali "Bitwy pod Grunwaldem", ogromem "Panoramy Racławickiej", czy tajemniczością "Giocondy", jednak "Krajobraz..." trafia w inne pokłady zmysłów. Nie przedstawiając zbyt agresywnie treści, tytułowy Samarytanin i trzy pozostałe osoby są raczej na uboczu, malarz z niespotykanym mistrzostwem oddał światło i cień. Każdy z oglądających potwierdzał, że miał wrażenie pełnej trójwymiarowości. Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć tak pięknie oddane światło słońca padające na wodę, równocześnie czując się, jakbym chował się przed kimś w krzakach, bądź gęstym lesie. Aż trudno ubrać ten efekt w słowa. Z pewnością tak się nad nim rozwodzę, tylko dlatego, że nie znam się na sztuce, jednak jest mi to w tej chwili obojętne.

Jak wspomniałem odwiedziliśmy też Bunkier Sztuki. Jak na to miejsce przystało, obcowaliśmy z sztuką nowoczesną, więc rozumianą przez niewielu. Ciekawszymi elementami wystawy była seria bardzo zbliżonych zdjęć twarzy, ciekawe zdjęcia transwestytów i instalacja prezentująca człowieka, który dokonuje samookaleczeń. Intrygujący był też film z kotem liżącym popiersie (cały film). Spodobał mi się też pomysł serii zdjęć łokci. Przekaz bardzo trudny do zidentyfikowania (mi się nie udało), a przez to ciekawie intrygujący.

Jak wyżej napisałem i nieco niżej potwierdziłem, warto wykorzystywać okazje, jaką jest coroczna Noc Muzeów i zapoznać się z czymś, czego nie mamy okazji doświadczać w codziennym życiu.

Brak komentarzy: