środa, 3 października 2007

Debata

Wreszcie udało mi się obejrzeć debatę, którą przegapiłem w poniedziałek. Z resztą, z tego co zdołałem przeczytać, iTVP nie stanęła na wysokości zadania i tam debaty obejrzeć też się nie dało. Cóż, zawsze pozostaje youtube, który i tym razem nie zawiódł, choć zaskoczony byłem czasem, po jakim program pojawił się w sieci. Przykładowo mecze piłkarskie, czy ich skróty, pojawiają się znacznie szybciej.

Jeśli chodzi o samą debatę, to zgodzić się trzeba z komentatorami, że najwięcej stracił na niej Donald Tusk, dodatkowo obrzucany błotem przez Kaczyńskiego, domagającego się odcięcia PO od ewentualnej koalicji z LiDem. Forma debaty była dość dobrze dopracowana, choć czas powinien być przestrzegany bezwzględnie. W końcu umiejętność debatowania w ściśle określonych regułach też powinna być istotna, poza tym daje szanse na lepsze dopracowanie taktyki. Prowadzący debatę byli dość dobrze dobrani, zabrakło mi konkretnych pytań o program. Tak, jak dwa lata temu PiS zadał bardzo poważny cios swoim programem, choć był to stek kłamstw, bzdur i zwyczajnego lania wody, tak dziś nikt programami się już nie interesuje. PO, która podobno tym razem ma solidnie skonstruowany i spisany program, jak zwykle zostaje w tyle, bo nikt się już tym nie interesuje.

Debata podzielona na trzy części poruszać miała najistotniejsze problemy polityczne. Na pierwszy ogień poszła gospodarka, a pytania zadawała Joanna Wrześniewska. W tej części znacznie lepiej wypadł Kwaśniewski, który dość blisko trzymał się tematu, odpowiadał na pytania, a nawet kąsał pytaniami. Pokazał też, że jest lewicowcem, czego ostatnio po LiDzie czy SLD nie widać, choć to akurat dla mnie duża wada. Na twierdzenia premiera, oczywiście słuszne, o dobrym stanie polskiej gospodarki, odpowiedział, że nie jest to zasługą aktualnego rządu. Kaczyński nie odpowiedział też na pytanie prowadzącej, dotyczące ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej, ograniczając się do stwierdzeń, że "chcieliby" i jest pakiet Kluski, z którego nota bene niewiele zostało i jak wiele innych pomysłów pozostał w sferze życzeń. Premier mówił też o obniżce składki rentowej i zwiększaniu nakładów na służbę zdrowia, ale chyba kuglował trochę z liczbami (nie mam ochoty teraz tego weryfikować). Tutaj też napotkał "lewy sierpowy" Kwaśniewskiego, który stwierdził, że należało obniżkę przeznaczyć na służbę zdrowia. Na dość oczywisty atak byłego prezydenta, dotyczący potraktowania pielęgniarek, przewodniczący PiS odpowiedział dość słabo, choć lepiej się chyba nie dało, że SLD we Wrocławiu ciągało pielęgniarki za włosy. Nie do końca wiadomo co miał na myśli, ale prawdopodobnie wydarzenia z 2003r., za które odpowiedzialni byli dolnośląscy samorządowcy. Premier wyciągnął też nieco niejasną sprawę Orlenu, ale lider LiDu sparował atak bardzo skutecznie.

Druga część debaty dotyczyła polityki zagranicznej, a prowadzenie jej powierzono Monice Olejnik. Spotkałem się z głosami, że prowadziła ją źle, ale ja tak nie uważam. Choć momentami się gubiła, a później zarzucano jej przerywanie, uważam, że po prostu utrzymała swój styl, w którym nie pozwala politykom schodzić z tematu, równocześnie zadając bardzo niewygodne pytania. Fanatyczni prawicowcy oczywiście tego nie rozumieją. Tutaj debata stała już na niższym poziomie, może też dlatego, że polityka zagraniczna jest trudna do zweryfikowania. Jak słusznie stwierdził Kwaśniewski, rząd twierdzi, że jest lepiej traktowany na Zachodzie, podczas gdy nie ma porównania, bo "w bagażu" z prezydentem nie jeździł. Kaczyński niechętnie odpowiadał na dość szczegółowo zadane przez Olejnik pytania, a eskalacją była odpowiedź, że o to, który z ministrów spraw zagranicznych był sowieckim agentem, należy pytać Macierewicza. Przecież Macierewicz sam na stanowisko się nie mianował! Premier ponosi niemal pełną odpowiedzialność za swoich podwładnych. Z drugiej strony propagandowo chwyt bardzo dobry - nie podważa zdania swojego człowieka, a równocześnie go nie podziela. Ciemny lud to kupuje.

Trzecią część debaty, dotyczącą ustroju państwa poprowadził Krzysztof Skowroński. Rozmowa dotknęła problemów układów politycznych, Kwaśniewski wytknął jawne kłamstwa PiSu, Kaczyński bronił się jak zwykle - biedny niewinny PiS został siłą wepchnięty w koalicję z Samoobroną. Premier skutecznie kontratakował ułaskawieniami, które wydał prezydent, czyniąc go w tej kwestii niemal bezbronnym. Twierdzenia, że miał do tego prawo są tyle oczywiste, co nieskuteczne. Z tej części chyba najmniej jest warte uwagi, gdyż było to właściwie powtarzanie konwencyjnej propagandy.

Całość debaty nie była zbyt porywająca, trzecią część oglądałem wyraźnie znudzony, widząc coraz mniej argumentów. Oceniać wynik można na trzy sposoby. Jeśli patrzeć na debatę pod względem kampanii wyborczej i związanej z tym propagandy, która wcale nie musi mieć nic wspólnego z prawdą, właściwie był remis. Nie sądzę, aby wielu zwolenników jednej czy drugiej opcji zmieniło zdanie, gdyż posługiwano się od dawna znanymi argumentami. Pod względem merytorycznym, jak i zasad samej debaty, za zwycięzcę należy uznać Kwaśniewskiego, choć zwycięstwo było bardzo niewielkie. Zachowywał się bardziej swobodnie, starał się wytaczać bardziej konstruktywne argumenty, nawet jego żarty były lepsze. U premiera źle wyglądały sytuacje, w których uderzał bardzo silnie, ale zaraz uśmiechał się do swoich sympatyków. Dla mnie są to zagrania pod publikę i bardzo tracą na wiarygodności, choć mogły być bolesne dla przeciwnika. Trzecie spojrzenie, to mój całkiem subiektywny odbiór rozmówców. Kaczyński jak zwykle powtarzał swoją propagandę, w której ilość prawdy nie ma większego znaczenia. Nawet jeśli często ma rację, to swoimi cynicznymi kłamstwami zdecydowanie podkopał swoją wiarygodność. Kwaśniewski zachowywał się poprawnie, jako osoba nawet u mnie zyskał, ale ciąży na nim lewicowość, która na pewno powstrzyma(łaby) mnie od oddania głosu na LiD, choć niedawno zacząłem się nad tym zastanawiać.

Patrząc na zaprezentowany obraz dwóch z trzech czołowych partii, pozostaje czekać na prawdziwą prawicę w sferze gospodarki połączoną ze skrajnie lewicowym podejściem do obyczajowości.

Brak komentarzy: