niedziela, 18 listopada 2007

Ribe

W czwartek, celem wykorzystania biletu Inter Rail wybraliśmy się do Ribe, najstarszego duńskiego miasta. Mieszczą się tam zrekonstruowana wioska Wikingów oraz muzeum tychże. Do wioski niestety nie dotarliśmy, bo w okresie zimowym jest zamknięta, ale muzeum odwiedziliśmy.

Z Esbjergu wyruszyliśmy kilka minut po 9, aby w Ribe znaleźć się ok. 9.40. Niestety wysiedliśmy na niewłaściwej stacji i do muzeum położonego zaraz przy głównej stacji, musieliśmy dotrzeć pieszo, co zajęło nam jakieś 15 minut. Wstęp do muzeum - jak wszystko tutaj - nieco drogi - 60DKK, a samo miejsce niezbyt wielkie, ale ciekawe. Eksponaty ułożone chronologicznie, od początków osady w VIII w. do czasów późnośredniowiecznych. Szczególnie ciekawe były te najstarsze, pokazujące narodziny ówczesnego lokalnego centrum handlowego oraz prymitywne rzemiosło. Pozytywnie zaskoczony byłem też stolikiem z albumami o historii zarówno miasta, jak i plemion Wikingów. Dzięki możliwości zapoznania się ze szczegółami historycznymi, muzeum przybliża przeszłość osady znacznie lepiej. Część dotycząca czasów nam bliższych była już mniej ciekawa, ponieważ nie wyróżniała się niczym, w porównaniu z innymi tego typu miejscami. Kolejna sala ma wystrój bardziej rodzinny, a znacznie mniej historyczny. Można zrobić sobie zdjęcie korzystając z makiety z otworami na twarz, założyć żelazne rękawice, dotknąć kolczugi, czy wejść na prymitywną makietę wieży z blankami. Na piętrze eksponaty znacznie dziwniejsze, skłaniające do pytań: "Co to jest?", oraz zupełnie dziwna sala, z ciemnym wystrojem, słabym światłem i dziwnym filmem emitowanym na ekranie, niestety z duńskim komentarzem. Wrażenie zdecydowanie psychodeliczne. Podsumowując, muzeum niezbyt porywające, ale nie żałuję spędzonego tam czasu.

Po wyjściu z muzeum poszliśmy zwiedzić stare miasto. Niemalże w samym jego środku znajdują się 3 stare kościoły, w tym katedra. Niestety wejść udało się tylko do katedry, ale jej wnętrze nie było powalające. Ołtarz był bardzo oryginalny, ale w znaczeniu raczej negatywnym. Znacznie ciekawszą atrakcją była katedralna wieża, z której roztacza się piękny widok na całe miasto i jego bagnistą okolicę i w której zamontowany jest zegar, którego mechanizm można zobaczyć od środka.

Z katedry nieco okrężną drogą podążyliśmy w kierunku dworca i ok. 13.15 wsiedliśmy do powrotnego pociągu do Esbjergu.

Ribe okazało się miasteczkiem, jak na jego rozmiar, dość ciekawym. Widać w nim starą zabudowę, nieco chaotycznie rozmieszczone stare uliczki, wiekowe kościoły. Ma też zadziwiająco długą historię, oraz nie najlepsze położenie geograficzne, na brzegu bagnisk, przecięte rzeką Ribe, która ma tutaj 3 odnogi i pozwoliła kilkanaście wieków temu rozwinąć tutaj handel.

Brak komentarzy: