wtorek, 21 sierpnia 2007

Autostop

W czwartek pojechałem do Krakowa autostopem. Ponieważ przez cały rok jeździłem na trasie Kraków - Częstochowa pociągami, uznałem, że najwyższy czas wrócić do starych zwyczajów. Poza tym podróż okazją jest zazwyczaj znacznie ciekawsza. Pomijając czas oczekiwania, często można spotkać kogoś ciekawego, co w pociągu jakoś mi się nie udaje. Ale zaczynając od początku.

Chcąc wydostać się z Częstochowy udałem się na trasę DK-1 przy wylocie z miasta. Przystanek przy ulicy Bugajskiej uznawany jest za najlepsze miejsce dla autostopowiczów, więc tam też stanąłem i rozwinąłem kartkę z napisem Kraków. Pogoda była piękna, ale było niestety gorąco. Szczęśliwie dość szybko cień zaczął rzucać pobliski budynek, więc słońce nie było dokuczliwe. Znacznie bardziej dokuczliwa była obojętność kierowców. Obok mnie przejechała niezliczona liczba samochodów, w tym spora część pustych z rejestracjami KR, więc najprawdopodobniej jadących prosto pod Wawel. Niestety dwa pierwsze samochody, które się zatrzymały jechały niedaleko za miasto, co mi się nie opłacało. Po głowie zaczął mi już chodzić zamiar rezygnacji, jednak nie chciałem dać satysfakcji sceptykom takich podróży. Wreszcie, po 2,5 godziny zatrzymał się samochód, któremu w ostatniej chwili mignąłem swoją kartką, widząc krakowską rejestrację. Dość sprawnie dojechałem już do Krakowa, jednak podróż była zupełnie milcząca i moje nadzieje na spotkanie w drodze kogoś interesującego spełzły na niczym. Cóż, przed 8 dotarłem na miejsce nieco zmęczony, lekko poirytowany i z bardzo negatywnym zdaniem o Krakusach. Widząc ogromną różnicę w podróżach do i z Krakowa, doszedłem do wniosku, że mieszkańcy tego miasta są egoistami. Nie wyglądam przecież na zbira, dodatkowo na moją korzyść świadczy plecak i kartka z nazwą miasta, więc argument, że boją się zabierać autostopowiczów jest absurdalny, a takie stwierdzenia służą jedynie wybieleniu swojego sumienia i usprawiedliwienia przed innymi całkowitego braku dobrego serca. Odnoszę wrażenie, że im ludzie bogatsi, im lepiej żyje się w Polsce, tym mniej ludzie skorzy są do pomocy innym.

Poniedziałkowa droga powrotna była już znacznie przyjemniejsza. Poza katastrofalnymi korkami w Alejach, nie pojawiły się żadne kłopoty. Potwierdziło to tylko moją hipotezę dotyczącą mieszkańców Krakowa. Przy Rondzie Bohaterów Katynia stałem niecałe 5 minut i wsiadłem do samochodu jadącego do samej Częstochowy. Podróż ta okazała się świetnym potwierdzeniem, że jednak można spotkać kogoś ciekawego. Tym razem jechałem z misjonarzem, paulinem, który był na urlopie w Polsce, a akurat jechał na Jasną Górę, aby spotkać się z generałem zgromadzenia. Ksiądz ten od 10 lat służy w Kamerunie i podzielił się ze mną garstką ciekawych informacji na temat tego kraju. W pewnym momencie zaproponował wspólne odmawianie różańca, niestety trafił na niewłaściwą osobę. Sądziłem, że podejmie temat wiary, jednak myliłem się. Podczas podróży wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie, jednak pokazał, że nie uniknął obciążenia myślenia katolicyzmem. W toku rozmowy, mówiąc o różokrzyżowcach i masonach, stwierdził, że "gubią" oni swoją duszę. Choć chciałem wyciągnąć od niego więcej informacji, a właściwie jego opinii o tych sektach, nie udało mi się.

Podsumowując, podróż powrotna zrekompensowała mi niepowodzenia tej pierwszej i utwierdziłem się w przekonaniu, że warto podróżować autostopem. Jest taniej i przyjemniej, a czasem bywa nawet szybciej niż pociągiem. Trzeba jednak liczyć się z pewnym ryzykiem i możliwymi opóźnieniami.

Brak komentarzy: