sobota, 29 września 2007

Chińskie żarcie

Wczoraj na naszej uczelni zorganizowano dzień chiński. Nie działo się niestety zbyt wiele, ale była dobra okazja aby poznać nieco chińskich potraw. Niby w Polsce są chińskie restauracje, ale nie wiem, czy potrawy tam serwowane, są rzeczywiście tego pochodzenia.

Było dość rozmaicie, choć niewygodnie. Doskwierał brak stolików, papierowe talerze i plastikowe widelce. O nożach można było zapomnieć. Wybór potraw dość spory. Zaczęło się od makaronu, który smakował jak z chińskiej zupki, ryżu (całkiem normalnego), kawałków kurczaka w panierce czy też cieście (trudno stwierdzić) i maleńkich naleśników z mięsem i grzybami (chyba). Wszystko całkiem smaczne, szczególnie wspomniane naleśniki. Na drugi ogień poszła świetna surówka, mięsno–warzywne kulki, „beef cake”. Zaskoczyły mnie też placki ziemniaczane, identyczne jak w Polsce. Przed deserem przyszedł jeszcze czas na sushi. Przyznam, że nieco się go obawiałem, ale stwierdziłem, że mnie nie zabije. Przygotowałem zagrychę, jakby okazało się obrzydliwe i ruszyłem do walki. Mile zaskoczony byłem faktem, że nie ma tam surowej ryby. Dotychczas byłem przekonany, że to nieodłączny element tej potrawy. To było zrobione m.in. ze smażonego jajka pokrojonego w paski, papryki, usmażonego mięsa mielonego, a owinięte ryżem i "skórą" z wysuszonych (może stąd nazwa ;)) i sprasowanych glonów. Smak – bez rewelacji. Dziwny zapach za sprawą glonów, sam smak mało charakterystyczny. Może to sushi było słabe, ale nie rozumiem ludzi zachwycających się tą potrawą. Znam wiele znacznie lepszych. Rozczarowaniem okazała się też chińska herbata. Zwykła słaba czarna herbata. Oczekiwałem czegoś znacznie lepszego.

Następnie przyszedł czas na desery. Te były bardzo udane. Świetne ciasta, „moon cake”, dziwne rurki z kruchego ciasta, nieco owoców. Wszystko bardzo smaczne. Była też okazja spróbować sake – 56-procentowej wódki ryżowej. Przyznam, że smak ma ciekawy, choć nie chciałbym się tym upić. W większych ilościach nie byłbym w stanie jej pić.

Imprezę, jeśli można tak to nazwać, należy uznać za udaną. Dobrze wydane 30 koron - sporo ciekawego jedzenia. Z początku jadłem skromnie, ale później okazało się, że potraw jest znacznie za dużo, więc można było jeść do woli. Brakowało jakichś innych atrakcji. Chińczycy powinni wykorzystać tę okazję, aby propagować swoją kulturę, a nie tylko kuchnię.

Brak komentarzy: